Man of the woods – nowa płyta Justina Timberlake’a

Man of the woods – nowa płyta Justina Timberlake’a

19 lutego 2018 0 przez Kamil Wrzos

Na premierę nowego krążka Justina Timberlake’a czekał cały świat. Artysta zapowiedział, że pokaże zupełnie nową muzyczną twarz, co właściwie nie zdziwiło nikogo, ponieważ jego każda kolejna płyta właśnie na tym się opiera. Co tym razem przygotował dla nas artysta, który wielokrotnie nominowany był do tytułu króla popu po śmierci wielkiego Michaela Jacksona?

Złe dobrego początki

Wywodzący się z klubu Myszki Miki chłopiec, który życie w showbiznesie rozpoczynał u boku Britney Spears nie miał łatwej drogi. Śpiewać zaczynał w boysbandzie NSYNC co na pewno dało mu duża dawkę pokory, ponieważ Justin był tam bardziej maskotką, niż wokalistą. Po rozpadzie zespołu szybko rozpoczął solową karierę.

Usprawiedliwienie

Jak większość gwiazd pojawiających się w okolicy 2000 roku popełnił wiele błędów, ale płytą Justified udowodnił, że jest w stanie namieszać na rynku muzycznym. 15 lat po wydaniu tej płyty magazyn Billboard napisał: najbardziej ikoniczna płyta stworzona przez artystę, który kiedyś był członkiem popowego bandu. Dodatkowo na płycie znalazł się lekko kontrowersyjny kawałek opowiadający o rozstaniu wokalisty z Britney, która już wtedy wpinała się na wyżyny swojej kariery.

Przełom pełen seksu

Justified zaznaczyło jego obecność na rynku muzycznym, ale kolejna płyta FutureSex/LoveSounds to prawdziwe arcydzieło muzyki pop. Wraz z Timbalandem i innymi producentami stworzyli album uważany za jeden z najlepszych w historii tego nurtu muzycznego. Transformacja artysty z tkliwego chłopca w buńczucznego samca alfa była stuprocentowo autentyczna i prawdziwa.

Na przekór trendom

Dwupłytowy album z 2013 to trochę spuszczenie z tonu. Utwory zawarte w 20/20 Experience są eleganckie i skomplikowane, nie tak przepełnione seksem i energiczne jak te z FutureSex. Znając swoje możliwości i przywileje artysta wypuścił krążek, w którym większość utworów była „za długa” i nie wpisująca się w panujące wtedy standardy ustanawiane przez Davida Guettę.

Przerwana lekcja muzyki

Od tej płyty minęło już 5 lat. W tym czasie Timberlake zdążył spróbować swoich sił w branży filmowej, ale przede wszystkim zajął się żoną i dzieckiem. Ciężko doszukiwać się w nim frywolnego chłopca, który potrafił całe piosenki poświęcić poszczególnym częściom ciała płci pięknej. To dojrzały mężczyzna, który właśnie wydał dojrzałą płytę.

Mężczyzna z lasu

Man of the woods to ukłon w stronę korzeni artysty. W sercu wywodzącego się z Memphis w Tennessee artysty podobno pierwsze skrzypce gra muzyka country i blues. Moim zdaniem tej pierwszej nie znajdziemy wiele na tej płycie, aczkolwiek jeśli już jest to zgrabnie przetyka się z nowocześniejszymi brzmieniami. To nadal nowoczesny pop, ale w kameralnym wydaniu. W końcu Timberlake ma już żonę, dziecko i 37 lat – usilne powracanie do stylistyki sprzed lat trącałoby sztucznością.

Historia dojrzewania

Muzyka Justina to historia dojrzewania na oczach – uszach? – milionów słuchaczy. Teraz proponuje nam płytę, dzięki której trochę łatwiej będzie nam odnaleźć ukojenie w dniu codziennym, a jednocześnie posmakować rytmów z gorącego, amerykańskiego południa. O tym, czy to do Was przemawia musicie przekonać się sami włączając tą płytę.